wtorek, czerwca 28

Europejska Kultura

Rozpoczynając pisanie niniejszego bloga postanowiłem, że będzie to spisywanie różnych wspomnień podczas podróży. Jeśli wagabunda oznacza „człowieka lubiącego się włóczyć; obieżyświata; trampa; włóczykija” przyjąłem za naturalne, że pisać będę niejako w podróży. W pewnym sensie, jeśli ktoś spędza dużo czasu poza swoim krajem, przez pewien okres po powrocie również podróżuje. Miejsce, które znał, w którym się wychował zmienia się nierzadko do tego stopnia, że trzeba je poznać na nowo. Eksploracja taka nie różni się mocno od tej z pierwszych dni w miejscu całkiem nowym. Gdy w ostatnich dniach kwietnia wyjeżdżałem z Portugalii nie przypuszczałem, ze na następną eskapadę będę musiał tak długo czekać (to już w końcu prawie 2 miesiące) i tym samym przerwać pisanie na taki czas.

Wydarzyły się też w tym czasie dwie rzeczy, które definitywnie zmusiły do przerwania blogowej ciszy. Pierwsza z nich ma bezpośredni związek z Portugalią. J.S. Andrasz, bloger, pisarz i autor przewodnika o Portugalii umieścił na swoim blogu jeden z moich artykułów. Artykuł ten przedstawia postać pewnego Żyda poznańskiego, który po ochrzczeniu nazwany został Gaspar Da Gama, a „Vasco da Gama 1498 i Kabral 1500 nie mieliby tego powodzenia w swych wyprawach (do Indii i Brazylii) jakie on im zjednał”. Polecam też wszystkim, którzy zaglądają na wagabundę aby rzucili okiem na Luzomanię.
Druga sprawa związana jest z zakończonym kilka dni temu konkursem na polską, Europejską Stolicą Kultury 2016. Wygrał Wrocław i jako miasto, które łoży na kulturę 5,5 % budżetu niewątpliwie zasłużyło na wygraną. Co do pozostałych uczestników tego wyścigu – Białegostoku, Bydgoszczy, Łodzi, Poznania, Szczecina, Torunia, Warszawy, Gdańska, Katowic, Lublina i Wrocławia – każde ma w sobie bez wątpienia potencjał aby wygrać ten tytuł w przyszłości. Pytania jakie zacząłem sobie zadawać od czasu powrotu do Polski nie dotyczą jednak tego, które z nich powinno wygrać ale co my Polscy, jako gospodarze, mamy w dziedzinie kultury do zaoferowania? Kiedy w Izraelu rozmawiałem z Żydami i Żydówkami starszej nieco daty, którzy przyjeżdżali tam z Polski w pierwszej dekadzie po wojnie, dużo słyszałem o polskiej kulturze. Najlepszą partią był podobno w tamtych czasach  Żyd Polak, gdyż był bardzo kulturalny, w mowie i zachowaniu. Był szarmancki i nierzadko bardzo przystojny. Oczywiście są to czasy odległe i dotyczą innego pokolenia. Pokolenia przedwojennego, po którym dziś mamy już tylko wspomnienia. Następujący po wojnie okres „mroków socrealizmu”, mający dzisiaj swoich sympatyków i wrogów, z pewnością zmienił szeroko pojętą kulturę w Polsce. Przedwojenna Polska, podobnie jak ta pod zaborami i przed-zaborowa były wielokulturowe i każda z tych kultur mogła – mniej lub bardziej – działać. Po wojnie już nie każda. Nie było mnie wtedy na świecie ale zaryzykuję twierdzenie, że kultura osobista trochę się przez te dekady zmieniała. Pewne rzeczy się zmieniają, a pewne nie. Patrząc na kulturę osobistą, bo ta dotyka wszystkich i tą też poczują odwiedzający Wrocław, jako ESK 2016, mamy jako Polacy dwie ciekawe jakości. Nie wiem czy możemy z dumą uczyć ich naszych gości z Francji, Niemiec, Czech czy Wielkiej Brytanii ale są one na tyle wyraźne, że raczej nie pozostaną niezauważone. Pierwsza dotyczy staropolskiej tradycji obnoszenia się z naczyniami. W Rzeczpospolitej Szlacheckiej, która prawie „od Morza do Morza” sięgała była taka tradycja, zgodnie z którą jak szlachcic po wzniesieniu toastu napił się z naczynia to - na dowód szczerości tegoż toastu - zbijał je gdzie popadło. Był to dumny i stary zwyczaj. Zagnieździł się on w naszej tradycji do tego stopnia, że dzisiaj na ulicach, na poboczach, na chodnikach, na drogach rowerowych i polnych leży potłuczone szkło. Jest go dużo. Drugi raz zaryzykuje twierdzenie, opierając się na własnych spostrzeżeniach, że jesteśmy w tej materii europejską czołówką. Mówię to jako rowerzysta, który tu i tam na rowerze pojeździł…
Kolejną naszą jakością jest stosunek kierowcy do pasażera pieszego. Jako kresy Unii Europejskiej, a wcześniej przedmurze wartości zachodnich, jesteśmy w o tyle ciekawym położeniu, że mieszamy Wschód z Zachodem. Dotyczy to różnych elementów życia społecznego. Skupiając się na kulturze osobistej mamy naszym gościom z Zachodu do zaoferowania logikę, zgodnie z którą pieszy winien ułatwiać życie kierującego pojazdem. Jest to o tyle przewrotne, że na Zachodzie ludzie widzą to na opak: jeśli jadą samochodem są w pozycji uprzywilejowanej; kierowcy jest łatwiej niż pieszemu i powinienem jak tylko może ułatwiać jemu życie. My preferujemy model wschodni, zgodnie z którym pieszy powinien znać swoje miejsce w szeregu i się nie wychylać, nawet na pasach…  
Mamy jeszcze 5 lat więc można co nieco zmienić, w końcu pewne rzeczy się smieniają…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz